|
Blog > Komentarze do wpisu
Więzy rodzinneZostałam wychowana przez rodziców w sposób dość luźno traktujący wszelakie rocznice, obchody rodzinne itp. itd. W związku z tym nie pamiętam o niczyich urodzinach/imieninach, o dniach matek, babć i nie cierpię chodzić na rodzinne herbatki urządzane przy okazji czegokolwiek. No i mam problem, bo niestety zarówno moja babcia, jak i teściowa są strażniczkami powyższych tradycji. Najpierw teściowa się na mnie obraziła, bo nie pamiętałam o złożeniu jej życzeń w dniu matki oraz z okazji urodzin/imienin. Nie tyle nie pamiętałam, ale uznałam, że skoro Duży Sierściuch do niej w te dni dzwonił, to składał życzenia od nas obojga i ja mogę sobie darować zwyczajowe mielenie ozorem*. Błędne założenie. Gdy miesiąc później do nich pojechaliśmy, najpierw zaserwowała mi godzinny foch (którego i tak nie widziałam, bo zupełnie nie wiedziałam, z jakich powodów mogłaby mieć focha), a potem wykład o tym, jaką to jej sprawiłam przykrość. No a dziś zadzwoniłam do babci, żeby się do niej jutro wybrać, bo uznałam, że już wypada. I już na wstępie usłyszałam oziębły i pełen wyrzutów ton, który mi przypomniał, że ostatnio byłam u niej w lutym i że się za mną stęskniła. Oczywiście, nieco to osłabiło mój entuzjazm i spowodowało, że zaczęłam się zastanawiać nad tym jutrzejszym spotkaniem. A jeszcze większy szlag mnie trafił, gdy sobie przypomniałam, że mój kuzyn zagląda do niej równie rzadko i w dodatku na 1/2 godziny, podczas gdy ja, jak już ją odwiedzam, to na kilka solidnych godzin (co jest niezłym wyczynem, jeśli się weźmie pod uwagę, że 20 raz słyszy się te same historie i te same narzekania). Cała moja natura buntuje się obecnie przeciwko zmuszaniu mnie do kultywowania tradycji, których nie lubię i których nie uważam w ogóle za tradycje. A samo zmuszanie powoduje, że z wrodzonej przekory mój rozum wypiera ze świadomości jakiekolwiek kiedyś zapamiętane daty i święta. Nie uważam nasiadówek z rodziną i telefonów, gdy którekolwiek z nich coś obchodzi, za dobrą zabawę i oznakę miłości rodzinnej. Raczej za daremne wysiłki służące do sztucznego podtrzymywania obumierających więzów rodzinnych. A wiem, że te więzy będą obumierać, ponieważ 4/5 mojej i DS rodziny jest po prostu nudne i zdulszczałe, więc przebywanie z nimi uważam za stratę mojego drogocennego czasu. O wiele bardziej wolę spotykać się z pozostałą 1/5, z którą mam podobne poglądy na życie i podobne poczucie humoru, lub po prostu spędzać czas z DS lub samą sobą. I dziwi mnie, że niektórzy dobrzy znajomi jakoś potrafią zaakceptować to moje "dziwactwo", wiedząc doskonale, że pomimo niego mogą na mnie liczyć i że w razie potrzeby zawsze się zjawię, a najbliższa rodzina potrzebuje ode mnie fałszywego zapewniania o swoim oddaniu i pamięci. Pozostaje tylko jeden problem - poczucie winy i wyrzuty sumienia. Bo babcia przecież ma już 94 lata i nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie z nami, bo teściowa chce dobrze i jest po prostu uczuciowa. No i wychodzi na to, że jestem potworem, który ma rodzinę w głębokim poważaniu, a spotyka się z nią od czasu do czasu tylko po to, żeby zagłuszyć sumienie. Jeśli więc ktoś uważa inaczej, proszę o głosy poparcia. Natomiast wszystkie osoby, które bez familijnych spotkań żyć nie mogą, proszę o szybkie przechodzenie na inny blog. *No nienawidzę składać życzeń - to dla mnie najgorsza kara w życiu. A na dodatek teściowa jako była dyrektorka przedszkola ma odpał na punkcie okolicznościowych wierszyków i układania ich, więc przy każdej okazji raczy tym moje biedne uszy. piątek, 13 czerwca 2008, havvah
TrackBack
Komentarze
2008/06/29 23:14:06
O rany!
Ja tę notkę chyba zalinkuję osobno u siebie i będę sobie w chwilach zwiątpienia czytać. O urodzinach SIOSTRY przypomniałam sobie tego dnia wieczorem. Zresztą, o urodzinach to jeszcze pamiętam. O imieninach to jedynie swoich, bo zdaje się, że Anki obchodzone jest raz w roku, a Ań to z milion w Polsce jest. Nie domagam się czczenia siebie. Reszta niech nie liczy na pamiętanie o imieninach. O imieninach najlepszej przyjaciółki dowiedziałam się od niej samej z jej opisu gg. Rodzina tymczasem... Rodzina tymczasem obchodzi wszystko: urodziny, imieniny, rocznice ślubu. Ciotka obchodzi rocznicę POZNANIA SIĘ. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że mężunia wywaliła z domu. Mężuń mieszka z mamunią, a moją babcią, która nie wyobraża sobie nie zadzwonić w dniu naszych imienin i urodzin budząc tym moje potężne zdziwienie (bo się własnie dowiaduję, że coś jest na rzeczy). A znajomi? Znajomi wiedzą, że można na mnie liczyć o każdej porze i że wyrażam to czym innym, niż "wszystkiego najlepszego".
daria_nowak
2008/06/30 14:27:14
Przylazłam to za Gabrielle, przyznaję się bez bicie. I zostaję:)!
Zapominam o urodzinach rodzicielki, mimo, ze są 29 lutego... Zapominam o własnych i wcale mnie to nie rusza. O imieninach znajomi mnie uprzedzają, bo inaczej sama na okazję spotkania nie wpadnę. Raz dostałam wścieklicy związanej z rocznicami, ale to na chłopa, więc się nie liczy;)! Wolę siedzieć w domu dłubiąc w zębach i plując na ścianę w ładne wzorki niż z musu i dla picu uczestniczyć w czymś co mnie mierzi. I już! Całkiem mi z tym dobrze - potworowi jednemu;) 2008/07/05 00:29:26
jak daria przeszlam z linka i popieram calym sercem. skladanie zyczen mrozi mi krew w zylach, ich sluchanie czeso rowniez. a fakt ze nie pamietam w zadnym wypadku nie swiadczy o tym ze nie dbam i ze mi nie zalezy. sama sie nie obrazam i milo by bylo gdyby inni zaprzestali fochow
|
Bardzo mądrze, Evita! Skoro Duży Sierściuch mówi: "Wszystkiego najlepszego, Mamo!", to znaczy, że mówi to od Ciebie i od siebie. Jedno ciało, jedna dusza, jeden umysł. Zdrowe podejście masz :-)
P.S. I pamiętaj o moich urodzinach!